Książki z zakresu przemysłu filmowego

Gramatyka języka filmowego

Autor: Daniel Arijon

Dane o książce

ISBN: 978-83-922604-7-9
Autor: Daniel Arijon
Tłumaczenie: Feliks Forbert-Kaniewski
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 576
Waga: 887 gramów


Cena:

69,00 

Wyjątkowa i absolutnie obowiązkowa książka na półce każdego filmowca. Podróż po świecie narracji filmowej, ubrana w formę przystępnego i klasycznego już podręcznika. Książka zawiera wskazówki, które zaznajamiają nas z prawie każdym wyborem, którego dokona reżyser, operator, czy montażysta. Autor za pomocą przejrzystych opisów i ponad 1500 ilustracji przedstawia wizualne formy narracyjne, które pomogą wszystkim związanym z przemysłem filmowym – włącznie z producentami, scenarzystami i animatorami.

O robieniu filmów napisano już tak wiele książek, że nasuwa się pytanie: po co jeszcze jedna? I dlaczego właśnie ta? W odczuciu autora na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nie pojawiła się książka wszechstronnie i w dostępny sposób omawiająca techniki narracji filmowej. Na rynku księgarskim znajduje się wiele pozycji dotyczących teorii filmu. Jeden problem został jednak wyraźnie zaniedbany w ostatnich latach. Można go nazwać „organizowaniem materiału obrazowego do projekcji na ekranie”. Dostępna literatura na ten temat jest albo przestarzała, albo niepełna. Celem niniejszej książki jest wypełnienie tej luki.

Wydaje się, iż marzeniem poprzedniego pokolenia było napisanie wielkiej powieści, a ich następcy pragną już robić znakomite filmy. Dla nich i wielu innych, którzy coraz to liczniej zwracają się do filmu jako środka wyrazu, jest właśnie przeznaczona ta książka. Napisana jest z myślą, by skrócić lata praktykowania i uniknąć konieczności zbierania odpadów montażowych, by dopiero na nich zestawiać podstawowe prawa narracji filmowej. W tej książce nie ma teorii, lecz konkretne fakty, sprawdzone na przestrzeni długiego czasu przez filmowców na całym świecie. Praca nad nią trwała prawie 12 lat. Był to czas, kiedy sam robiłem filmy. Mam nadzieję, że mój skromny wysiłek pomoże każdemu, kto ma coś do powiedzenia i chce to wyrazić za pośrednictwem filmu, w swój własny sposób i swymi własnymi słowami.

Największe filmy naszego wieku jeszcze nie powstały. Spróbujmy być tymi, którzy je zrobią.

To pozycja unikatowa. Wypełnia jakąś ogromną lukę w edukacji filmowej, wprowadzając nas w tajniki najbardziej tajemniczych i trudnych działów filmowej sztuki, jakimi są zdjęcia i montaż. Ileż razy w mojej pracy reżyserskiej mozoliłem się nad podstawowym dylematem reżysera filmowego – gdzie postawić kamerę? W tej książce każdy, powiadam każdy – zawodowy filmowiec, amator, student szkoły filmowej może znaleźć coś co mu może być niezbędnym, jeżeli chce się zajmować kreacją obrazu filmowego i wydobyciem efektu dramaturgicznego montując nakręcony materiał. Iluż młodych ludzi decyduje się dzisiaj nakręcić film poza oficjalnymi strukturami, wielkim budżetem, profesjonalnym przygotowaniem. Dla nich ta pozycja będzie niezwykle ważna. Jestem głęboko przekonany, że korzystając z tego podręcznika już niedługo będziemy mogli oglądać na festiwalach filmy alternatywne nie różniące się warsztatowo od naszych filmów.
Jerzy Stuhr – reżyser, aktor

„Gramatyka języka filmowego” Daniela Arijona zgodnie ze swoim tytułem stanowi kompendium elementarnej i szczegółowej wiedzy, jak krok po kroku zrealizować obraz filmowy w sposób profesjonalny. Jest to podręcznik zawierający wszelkie narzędzia potrzebne do stworzenia historii filmowej. W równej mierze powinni z niego korzystać studenci szkół filmowych, jak i amatorzy, którzy chcą zostać zawodowcami. Polecam.
Feliks Falk – reżyser, scenarzysta

„Gramatyka języka filmowego” to niezbędny na rynku podręcznik z branży filmowej, który pomoże nam – filmowcom i czytelnikom – zrozumieć, że kino to więcej niż życie.
Juliusz Machulski – reżyser, scenarzysta

Ktoś mi kiedyś powiedział, że najlepiej nauczyć się wszystkiego samemu. Tak zdobytej wiedzy nikt nam nie zabierze. Otóż, nic bardziej błędnego. Raz, że wiedzy nikt nam zabierać nie planuje, dwa, warto korzystać z wiedzy już odkrytej. Ta książka stanowi fundament filmowej edukacji. To abecadło, bez którego błądzilibyśmy marnując kilometry taśmy. Wszyscy się z niej uczyliśmy, śmiejąc się jak szczeniaki z gołych babek na obrazkach. Zresztą, innych godnych uwagi książek o montażu nie ma. Polecam serdecznie”.
Łukasz Palkowski – reżyser

Pisanie recenzji o dziele Daniela Arijona byłoby nietaktem. Jest to klejnot najwyższej próby. Nie mieści się w żadnej skali ocen, poza zachwytem nad prostotą i przejrzystością!
Jerzy Antczak – reżyser teatralny i filmowy

„Gramatyka języka filmowego” jest najlepszym przewodnikiem po świecie tworzenia filmów, jaki kiedykolwiek czytałem. Od pojedynczych ujęć po spojrzenie na sceny masowe ze wszystkich możliwych kątów kamery, od zbliżeń aż do scen pościgów – ten szczegółowy podręcznik wyjaśnia język reżyserii za pomocą jasnych, zwięzłych i obrazowych terminów. Niezależnie, czy jesteś początkującym filmowcem, czy zawodowcem – potrzebujesz tej książki.
William Missouri Downs – scenarzysta teatralny i filmowy, współautor bestsellerowego „Jak napisać scenariusz filmowy”

To prawdziwa biblia montażu.
Maciej Ślesicki – Warszawska Szkoła Filmowa

Podręczniki filmowe odgrywają dużą rolę w procesie kształcenia i doskonalenia umiejętności przyszłych i obecnych filmowców.
Agnieszka Odorowicz – Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w latach 2005-2015

Ta książka to katechizm zawodowy młodego filmowca.
prof. Jerzy Woźniak – operator, reżyser, Rektor PWSFTViT im. Leona Schillera w Łodzi w latach 2002-2008

 

Grzegorz Czekański
Portal księgarski, www.ksiazka.net.pl

W zasadzie jest to nader wdzięczne uczucie – nie mieć powodu do cienia zgryźliwości, nie krytykować zbytnio, nie „wierzgać” recenzenckim „spazmem”, jak to Stach Przybyszewski miał niegdyś w zwyczaju. On jednak wierzgał o niebo inaczej, a my przecież przy okazji „Gramatyki filmowej” Daniela Arijona, jak się rzekło, niczym wierzgać nie zamierzamy. Chyba że się mylę? Brak głosów sprzeciwu. Ni widu, ni słychu – żadnych pomruków, mlaśnięć… Czas zatem najwyższy, jak sądzę, by zacząć wreszcie tę opowiastkę. Nie będzie ona nazbyt długa.

Liczba orędowników tej książki może budzić podejrzenia – „Gramatyce języka filmowego” towarzyszy bowiem jednomyślny w swych zachwytach chór czynników opiniotwórczych. To chór głównie w postaci reżyserów, luminarzy rodzimej sceny filmowej: Stuhr, Machulski, Falk, Ślesicki, Palkowski. Ostatni jegomość, autor „Rezerwatu” wprawdzie luminarzem (póki co) nie bywał, lecz za kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat – dlaczego nie, prawdopodobieństwo istnieje, świetlana przyszłość wszakże ku niemu bieży. I chłopczyk z goździkami, na czerwonym dywanie. Można natomiast się spodziewać, że Arijon już swego goździka od chłopczyka małego odebrał. A przynajmniej powinien. Spodziewać się można również, że wpływ jego „Gramatyki języka filmowego” na początkujących filmowców jest – jeżeli nie ogromny, to – co najmniej niemały. A przynajmniej powinien taki być. Zresztą, nie tylko dla reżyserów jest przeznaczona ta książka, z powodzeniem mogą z niej przecież skorzystać przyszli – doszli lub niedoszli, mniejsza z tym – producenci, scenarzyści, montażyści. I nawet jeśli przesadą jest sformułowana przez prof. Jerzego Woźniaka, rektora łódzkiej filmówki, opinia, że „ta książka to katechizm zawodowy młodego filmowca” lub (tu jeszcze dobitniejszego sformułowania zastosował Maciej Ślesicki) : „prawdziwa biblia montażu” – jest w tych czołobitnych sformułowaniach garść prawdy. Garść całkiem pokaźna. Na bez mała sześciuset stronach w zasadzie zawarte są wszystkie najważniejsze rozwiązania technologiczne i wskazówki dotyczące pracy z kamerą. Zatem, przed dokonaniem prędkiego przeglądu najważniejszych zagadnień – rzuca się zrazu w oczy nacisk na montaż. Arijon słusznie przykłada wielką wagę do tego etapu produkcji filmu. Przechodzimy dalej do kwestii ustawienia kamery (te kontrplany!), która w gramatyce filmowego języka ma miejsce kluczowe. Zasada trójkąta, rozmowa dwóch, trzech, czterech lub większej liczby osób, sceny dialogowe statyczne, ruch ekranowy – to oczywiście nie wszystkie części składowe języka filmu. Czy lepiej: języka kamery. Lub montażu. Nie wyczerpie formuły podręcznika Arijona także wymienienie innych zagadnień: wszelkie jazdy kamery, krany zdjęciowe, transfokacje, tajniki filmowej interpunkcji, dramaturgia akcji, montaże wewnątrzkadrowe… Słowem: „chiromancje, ortodoncje i rozkosze”. Nawet najbardziej drobiazgowy przegląd postępowania w toku produkcji filmowej wymaga jednak wizualizacji. Takim dopełnieniem w „Gramatyce języka filmowego” są świetne ilustracje. Ujmujące, że nie ma tu miejsca na trójwymiarowe popisy rodem z najnowocześniejszych programów graficznych, książka Arijona zawiera bowiem dziesiątki klasycznych rysunków, dzięki którym rozeznanie wśród natłoku filmoznawczych pojęć, kinematograficznych definicji – nie będzie śmiertelnie skomplikowanym dylematem. Ilustracje dobrze współgrają z intuicją początkującego filmowca-adepta. Podobnie jak i intuicyjnie przyswajalna jest całość tego wydawniczego przedsięwzięcia. Czy książka okaże się równie przyswajalna w świetle polskiego rynku wydawniczego co i amerykańskiego (pierwsze wyd. w 1976), rzecz jasna – czas i ludzie pokażą. Istnieją jednak poważne przesłanki by sądzić, że trud wykonany w wydawnictwie Wojciech Marzec zapełni lukę, wypełni ubytki w filmoznawczej wiedzy przeciętnego rodzimego kinomana. Być może na trwałe.

 

Jakub Socha
Stopklatka.pl, Dobra Strona Filmu

Podręcznik, który się czyta. „Gramatyka języka filmowego”. Mimo samych pochlebnych opinii filmowców znanych i uznanych: Juliusza Machulskiego, Jerzego Stuhra czy Feliksa Falka, które wydawca zamieścił na okładce, trudno nie spoglądać z nieufnością na książkę, która ma prawie 600 stron, i na dodatek jest podręcznikiem o mało wdzięcznym tytule „Gramatyka języka filmowego”. Niepotrzebnie! Daniel Arijon napisał książkę wciągającą, która opowiada o kinie od kuchni w sposób przejrzysty i ciekawy. W krótkim wstępie autor oddaje hołd artystom i innowatorom, dotyka tego dziwnego momentu, gdy dwa sklejone ze sobą fragmenty taśmy tworzą filmową przestrzeń, zaczynają naprawdę żyć, ale zarysowując cel swojej książki, mówi bez ogródek, że chodzi mu o naukę rzemiosła. Za rzemiosłem zaś kryje się po prostu język filmu, który jest zawsze formą przyjętej społecznie konwencji. Jego opanowanie służy niczemu innemu jak ułatwieniu w komunikacji na linii reżyser – widz. Na zakończenie wstępu Arijon jednak pisze: „Mądrzy reżyserzy trwają przy swoich wizjach”, przestrzegając, że zbytnie zanurzenie się w technice, chłodna wiara jedynie w rzemiosło, zabija to, co w robieniu filmów jest najważniejsze – sens i autentyczność. Pierwsze rozdziały wprowadzają czytelnika w krąg pojęć niezbędnych: zasadę akcji – reakcji, wielkość planów filmowych i sposób ich wykorzystania, kompozycję kadru, oś kontaktu. Każde z nich autor tłumaczy na konkretnych przykładach, posiłkując się prostymi czarno-białymi rysunkami. Po zaprezentowaniu podstawowych środków kina, Arijon stopniowo pisze o sprawach bardziej skomplikowanych: jak zainscenizować dialog miedzy dwojgiem, trojgiem i większą liczbą bohaterów. Każdy rozdział ma kilka podrozdziałów, w których rozpatrywane są różne warianty tych dialogów. Arijon niczego nie pomija, opisuje istotę ruchu filmowego, jak ciąć poszczególne ujęcia, jaką nadać im potem strukturę, jak przy użyciu prostych sztuczek reżyserskich pokonać trudności, na przykład przejść z planu ogólnego ze statyczną postacią do planu bliskiego. Niektóre problemy autor rozpatruje sięgając po przykłady rozwiązań zastosowanych w konkretnych filmach. Są to fragmenty szczególnie ciekawe, warto po ich przeczytaniu na własną rękę obejrzeć omawiane sceny, spojrzeć na nie pod innym kątem, mając w pamięci bagaż nabytej wiedzy. Trudno wymienić wszystkie aspekty poruszane przez autora, bo jest ich naprawdę sporo. Arijon podkreśla, że jego książka nie jest kopalnią wiedzy na każdy temat związany z kinem, ale poświęca nawet obszerny rozdział, wydawałoby się, że tak mało istotnemu aspektowi jak interpunkcja filmowa. „Gramatyka języka filmowego”, jak zresztą sama nazwa wskazuje, pomija inne aspekty pracy filmowca: obróbkę scenariusza, sposób pracy z aktorem, koncentruje się przede wszystkim na montażu i skomplikowanych aspektach pracy kamery. Jest to lektura niezbędna nie tylko dla przyszłych filmowców, powinni po nią sięgnąć także ludzie, którzy w jakiś inny sposób żyją obok kina: produkują filmy, piszą o nich; a także ci, którzy żyją przekonaniem, że do zrobienia filmu trzeba mieć jedynie kamerę i domowy program do montażu. Książka Daniela Arijona oprócz waloru edukacyjnego jest mądrą lekcją pokory. Można oczywiście buntować się przed sprowadzaniem kina do zbioru gotowych na wszystko recept, ale najpierw te recepty trzeba znać, choćby po to, żeby kiedyś w trakcie obwieszczania światu swoich rewolucji nie narazić się na śmieszność, gdyż może się okazać, że te rewolucje to nic innego jak wywarzanie otwartych drzwi.

 

Adrian Szczypiński
film.org.pl, Klub Miłośników Filmu

Wydawca na okładce zamieścił opinię Jerzego Antczaka, zaczynającą się od słów „Pisanie recenzji o dziele Daniela Arijona byłoby nietaktem”. Fakt – zawartości „Gramatyki języka filmowego” nie powinno się komentować, broń Boże krytycznie. Tej zawartości trzeba się po prostu nauczyć, ponieważ takiej dawki czysto technicznej wiedzy filmowej półki naszych księgarń jeszcze nie widziały. Na ponad 550 stronach autor rozłożył pracę operatora i montażysty nie na części pierwsze, a raczej na atomy. O rozkładaniu na części pierwsze traktowała poprzednia pozycja Wydawnictwa Wojciech Marzec „5 tajników warsztatu filmowego”. Natomiast „Gramatyka języka filmowego” przy pierwszym kontakcie wręcz obezwładnia szczegółowością opisów i mnogością wariantów pracy na planie filmowym. Gdy jednak pójdziemy za autorem krok po kroku, czytając uważnie każdy akapit i analizując każdą ilustrację, to dojdziemy do wniosku, że chyba nie ma sposobu inscenizacji, którego Daniel Arijon nie przewidział w swoim dziele. No, może za wyjątkiem pracy ze Steadicamem, który zadebiutował na planie filmowym w 1976 roku, czyli roku pierwszego wydania tej książki. Zagadnienia poruszane w „Gramatyce języka filmowego” najogólniej rzecz biorąc dotyczą mnogości rozwiązań przy ustawianiu kamery na planie filmowym, oczywiście pod kątem przyszłego montażu (ścisła zależność zdjęciowo-montażowa jest tu na każdym kroku powtarzana jak mantra). Arijon za pomocą opisów i zdjęć uczy m.in. rejestracji scen dialogowych, począwszy od dwóch aktorów aż do całego tłumu, i to w najprzeróżniejszych zależnościach dramaturgicznych, przestrzennych i motorycznych; doradza jak ciąć dialogi, jak kadrować skomplikowaną akcję wg zasad montażu wewnątrzkadrowego; jak radzić sobie z mastershotami, kontrplanami, przebitkami, kątami, kadrami, panoramami, jazdami, zoomami, kranami, osiami ruchu, łączeniem ujęć, scen, sekwencji; jakich sztuczek używać przy nietypowych rozwiązaniach scenariuszowych; jakich błędów się wystrzegać. Jest to wiedza tak szczegółowa, zakres zagadnień tak rozległy, a przykłady tak drobiazgowo wyjaśnione, że praktycznie można z tą książką przygotować kompletny scenopis jakiegokolwiek projektu fabularnego.

Wspomniana data pierwszego wydania, rok 1976, nie powinna u potencjalnego czytelnika zrodzić żadnych obaw o aktualność wszystkich zawartych tu recept na dobre kręcenie i składanie. Każdy opisany przez Daniela Arijona wzór jest wciąż żelazną zasadą kinematograficzną, przestrzeganą przez wszystkich tarantinów, cameronów i coenów tego świata. A gdy już przebrniemy przez tę skarbnicę wiedzy, kiedy zrozumiemy każdy niuans i wykujemy go na blachę, wreszcie kiedy z sukcesem przeniesiemy to doświadczenie na plan filmowy, to wtedy możemy się martwić tylko o poziom wiedzy naszego scenarzysty i reżysera oraz, ewentualnie, o to, czy mamy naładowane baterie do naszej kamery.

 

Rafał Pawłowski
film.gildia.pl

Debiutująca właśnie na polskim rynku dzięki Wydawnictwu Wojciech Marzec „Gramatyka Języka Filmowego” wpisuje się w grupę publikacji dotyczących tajników warsztatu filmowego, jakie za sprawą WM, a także kilku innych oficyn pojawiły się w sprzedaży w okresie ostatniego półtora roku. Pozycja ta, w przeciwieństwie dotychczas wydanych, kładzie szczególny nacisk na sfery budowy filmowego kadru oraz montażu. Tym samym znacząco wzbogaca więc przestrzeń tych, którzy mieli już styczność z literaturą poświęconą reżyserii i scenopisarstwu. Autor, który od końca lat 50. XX wieku zbierał doświadczenia, ucząc się przy produkcjach filmowych technik montażu, reżyserii i pisania scenariuszy, swoją wiedzę przelał na papier w sposób niezwykle szczegółowy, a dodatkowo poparł ją gamą ponad 1,5 tysiąca szkiców i ilustracji. Obok ogromu informacji zawartych w Gramatyce Języka Filmowego, podziw wzbudza rozbudowana taksomia, którą autor stworzył do uporządkowania tejże wiedzy. Czytelnik prowadzony jest więc przez 28 rozdziałów wg zasady „od ogółu do szczegółu” zarówno co do kwestii analizy danego zagadnienia, jak i konstrukcji filmu w ogóle. Zaś przejrzyście skonstruowany spis treści pozwala bez żadnego problemu poruszać się w obszarach interesujących Nas tematów. Wart podkreślenia jest ponadto niezwykle przystępny, literacki język autora. W zdaniach, określających ramy filmowego rzemiosła jako bawienie się „fragmentami zarejestrowanego czasu, układając cienie i dźwięki w opowieść” czuć bowiem nie surowy ton teoretyka, lecz emocje, które wypełniają duszę pasjonata ruchomych obrazów. Lektura Gramatyki to najlepsza okazja, by zarazić się tą pasją. Pozycja Daniela Arijona od wielu lat stanowi jeden z najważniejszych podręczników filmowych w Stanach Zjednoczonych, a jej przekłady ukazały się w Japonii, Hiszpanii i Francji. Należy cieszyć się, iż do tej listy można dziś dopisać Polskę, „skazaną” dotąd na, niewznawiane od dawna, Język filmu Jerzego Płażewskiego i Historię montażu filmowego Karela Reisza. Pozostaje już tylko z nadzieją czekać na filmy, do realizacji których lektura Arijona zainspiruje.

 

Film & TV Kamera, czerwiec-sierpień 2/2008
3 + 3 = 1, czyli gramatyka języka filmowego

Do książki Daniela Arijona „Gramatyka języka filmowego” mam niestety stosunek emocjonalny, bowiem był to pierwszy skrypt, jaki udało mi się pożyczyć w bibliotece Szkoły Filmowej w Łodzi, kiedy rozpoczynałem tam studia. Pamiętam, jak ze starannie wypełnionym rewersem czekałem na założenie karty bibliotecznej.

Pozycja ta nie nazywała się wówczas jeszcze „Gramatyka języka filmowego”, a była po prostu odbitym na ksero skryptem realizacji telewizyjnej – zeszyt nr 27.

Dokładnie pamiętam też, jakie zniecierpliwienie towarzyszyło mi przy pierwszym, jej gwałtownym przeglądaniu – wszak wreszcie mogłem korzystać z profesjonalnej wiedzy – a przecież na ogólnodostępnym rynku o takich publikacjach można było tylko pomarzyć.

Na szczęście te czasy powoli mijają – i duża w tym zasługa wydawnictwa Wojciech Marzec, które konsekwentnie dostarcza na rynek kolejne tytuły, będące pomocą dla filmowców różnych specjalizacji – zarówno początkujących, jak i profesjonalistów.

„Gramatyka języka filmowego” na pewno jest w tym zestawie książką szczególną. Traktując o zasadach obrazowania jednocześnie na trzech poziomach – inscenizacyjnym, operatorskim i montażowym, staje się kompendium wiedzy na temat narracji wizualnej i słusznie używana jest jako podręcznik akademicki. Przeanalizowane i usystematyzowane zostały w niej wszelkie możliwe schematy ustawień i układów kamerowych oraz aktorskich – statycznych, wielopunktowych oraz uwzględniających ruch we wszelkich płaszczyznach i poziomach. Od tej strony jest to w zasadzie encyklopedia wiedzy, a także – jak zawsze w przypadku filmu – źródło inspiracji dla własnych poszukiwań. Książka zawiera ogromną ilość bardzo pomocnych rysunków, które dodatkowo – ze względu na swoją charakterystyczną kreskę oraz miłą oku swobodę – na długo zapadają w pamięć.

Już na wstępie jednak trzeba przyszłych czytelników ostrzec, że jest to jednocześnie książka bardzo wymagająca. Nie można jest zakwalifikować do klasycznych lektur podróżnych. W zasadzie – mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że zdecydowanie nie służy ona do czytania.

Jej przeznaczeniem jest studiowanie i analiza. Autor na tyle dokładnie przedstawia zasady, sytuacje inscenizacyjne i towarzyszące im rozwiązania, że analiza poszczególnych przypadków (jak na przykład krzyżowa zmiana osi kontaktu czy rozwiązania ruchu okrężnego aktorów) wymaga od czytelnika czasu i cierpliwości oraz – w idealnym układzie – również możliwości sprawdzenia nabytej wiedzy w praktyce. Jednak potraktowana w ten sposób okaże się świetnym przewodnikiem zarówno dla montażystów, jak i reżyserów czy operatorów – i sprawi, że na pewno nie będziemy żałować spędzonego nad „Gramatyką.” czasu.

Opisując jej niezaprzeczalnie mocne strony, muszę przy okazji zwrócić również uwagę na jedną słabość, jaką niewątpliwie jest tendencja autora do zbyt szczegółowego, wręcz naukowego definiowania pewnych zjawisk. Przykładem – już na wstępie zresztą – może być próba rozciągnięcia definicji montażu równoległego na wszelkie sytuacje filmowe, zawierające w sobie dwa przeciwstawne elementy, występujące naprzemiennie. Ekstremalnym przypadkiem takiego ujęcia staje się najbardziej standardowa scena dialogowa z dwojgiem aktorów, nakręcona w układzie plan/kontrplan, pod warunkiem, że w kadrze jest widoczna (naraz) tylko jedna osoba. Taka sytuacja jest już dla autora montażem równoległym i jakkolwiek można to tak ująć – to nasza codzienna praktyka filmowa jest przecież zupełnie inna.

W takiej perspektywie całość publikacji wygląda na rozwinięcie pracy magisterskiej lub doktorskiej (którą „Gramatyka.” być może kiedyś była), wymagającej pewnej nadbudowy teoretycznej, co w praktyce staje się najczęściej zbędne. Nie umniejsza to jednak w niczym wartości książki, a co najwyżej zmienia jej charakterystykę. Jednak wciąż jest to w zasadzie pozycja obowiązkowa dla każdego praktykującego filmowca. Pozycja, do której będziemy wracać przez lata.

Na zakończenie ciekawostka – poszukując w bazach filmowych oraz Internecie filmografii Daniela Arijona, przedstawianego w różnych źródłach jako montażysta, scenarzysta i reżyser filmów dokumentalnych oraz fabularnych, nie natrafiłem na żadne ślady jego działalności. Ciekawe zatem, kto ukrywa się pod tym tajemniczym nazwiskiem?

Wojciech Jagiełło

 

Kino, Nr 5 (491), Maj 2008 roku
Jak samemu wyreżyserować film

Solidny, obszerny (576 stron) i sumiennie opracowany tom „Gramatyki języka filmowego” Daniela Arijona, napisany w roku 1976, stanowi dużej miary wydarzenie na naszym rynku księgarskim. Nie było dotąd na nim książki, która by z pozycji realizatora – praktyka sumowała doświadczenia z zakresu inscenizacji filmowej. Kładę nacisk na godną uznania kompletność w opisie zabiegów reżyserskich na planie. Nawet tam, gdzie wzięty pod lupę zabieg jest decyzją najbardziej pospolitą i oczywistą, można zrozumieć obawy autora, by nie pomówiono go o pomijanie rozwiązań statystycznie najczęstszych, więc najwidoczniej użytecznych.

Żeby uniknąć nieporozumień, należy dokładnie sprecyzować adresata tej pracy. Niewiele z niej wyniesie potencjalny scenarzysta, a zwłaszcza wybredny widz kinowy. Jest ona natomiast nieocenionym poradnikiem dla kogoś, kto realizuje filmy, niezależnie od tego czy jest to obyty profesjonalista, czy początkujący amator (tych ostatnich w epoce taniego zapisu cyfrowego jest chyba tylu, że wystarczy ich do rozkupienia całego nakładu książki).

Wzorem całego gatunku podobnych anglosaskich poradników, książka Arijona odpowiadałaby bardziej tytułowi „Jak samemu wyreżyserować film”. Świadczy o tym choćby fakt, że inscenizacja to zaledwie mała część środków wyrazu, jakimi dysponuje ambitny filmowiec dla urzeczywistnienia złożonych zamysłów twórczych. Tak, ale są to te podstawowe problemy, przed którymi stoi przy każdym ujęciu każdy reżyser, czy jest Stevenem Spielbergiem, czy amatorem z YouTube.

Nawet bardzo wnikliwy kinoman nie uzależni swej opinii o filmie, od tego, czy w którymś ujęciu aktor A zwrócił się w lewo, aktor B wysunął o dwa kroki, czy stało się odwrotnie. Ale gdy takie wie sekundy przeanalizować na zwolnionych obrotach, to można logicznie doszukać się powodów, dla których pierwsze rozwiązanie było lepsze niż drugie. Są to sprawy, nad którymi widz nie ma czasu się zastanawiać, ale reżyser musi. Arijon przywołuje np. sytuację z trójką aktorów, których kamera sfilmować może na sześć różnych sposobów. Ale to przy kamerze stabilnej, w jednakowym oddaleniu od grupy. Jeśli dystans uczynić zmiennym, operować różnymi ogniskowymi obiektywu, dopuścić panoramowanie i wózkowanie, to wariantów ujęcia można wymyślić setkę i zapewne któryś z nich będzie najlepszy. Nie dziwi, że na temat tak wąski jak przechodzenie aktora przez drzwi, można sensownie napisać 7 i pół strony.

Tak, ustalmy tylko, co uzyskać może reżyser, przykładnie stosując się do rad Arijona. Otóż bezspornie uzyskać może lepszą ciągłość narracji, bez uzasadnionych skoków i niepotrzebnego dezorientowania widza. To bardzo dużo, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, jak wielu reżyserów, nawet ambitnych, grzeszy w tej mierze nieudolnością. Ale i odwrotnie: przytoczyć można wiele przykładów świadczących o uzyskaniu silnych i skutecznych efektów przy pogwałceniu prawideł dyktowanych przez autora. On sam zresztą cytuje przypadki taniego łamania norm (nie zawsze podkreślając przeciwstawność swych twierdzeń ze stronicy a i stronicy b). Ceną (coś za coś) płaconą przez pilnych uczniów Arijona może być upodobnienie się ich filmów do siebie.

Tu właśnie można się pokłócić o tytuł książki. Termin gramatyka w nawiązaniu do lingwistyki, zakłada istnienie w języku filmu norm powszechnie obowiązujących pod rygorem błędu. Takich reguł nie ma, a wybitne miejsca w rankingach zajmują i nagrody festiwalowe zbierają wyłamujący się z reguł David Lynch czy Kim Ki-duk. Zbyt daleko idące tendencje gramatyczne Arijona budzą aż śmiech. Np. gdy pisząc o pokazywaniu aktora tyłem do kamery, dekretuje: z takiego ujęcia nie powinniśmy widzieć końca jego nosa spoza linii policzka. A jeśli zobaczymy, to co?

Żeby właściwie docenić walor książki, należy wprowadzić rozróżnienie między rzemieślnikami a artystami. Oczywiście każdy artysta bywa czasem rzemieślnikiem. To znaczy – powinien umieć rozwiązać każde zadanie cząstkowe w sposób najzwyklejszy i najbardziej oczywisty (gdy Picasso przeszedł na kubizm, umiał namalować klasyczny akt kobiecy). W kinie anglosaskim, z którego wywodzi się Arijon, show business wysoko ceni rzemieślników, bo oni, nie odmieniając świata, potrafią szybko i sprawnie zrealizować przyzwoity film komercyjny. Dochodzi tu jeszcze aspekt finansowy. Dobry rzemieślnik pracuje taniej niż zły rzemieślnik, nawet wielkie pieniądze potrafi wydać najrozsądniej. Na ten aspekt wyraźnie zwraca uwagę autor. Omawiając np. trzy warianty ustawienia sceny wyraźnie określa trzeci jako najlepszy, bo w przypadku reżyserskiego błędu pozwala najtaniej ów błąd wyeliminować w postprodukcji. I właśnie dobrych rzemieślników chce kształcić Arijon, pamiętając, ilu po świecie chodzi rzemieślników nieudolnych.

Na takie zamierzenie wskazuje pośrednio już na wstępie, gdy na str. 17 pisze, że żywiołem filmu jest dramaturgia i akcja, a spokój i nadzieje, ponadczasowe prawdy mają raczej statyczny charakter i trudno je wyrazić językiem filmu. Idee i myśli łatwiejsze są do przekazania słowem pisanym. Zgodzić się można tylko z drugą częścią tej tezy. Istotnie, ponadczasowe prawdy, idee i myśli trudniej przekazać językiem filmu niż dramaturgię i akcję. Ale od 80. lat wiadomo, że to jest możliwe, tylko akurat o tym „Gramatyka języka filmowego” nie mówi.

Ogromnej części zagadnień związanych z językiem filmu Arijon w ogóle nie dotyka (choć tytuł książki zdaje się to zapowiadać) – problemów słowa, dźwięku w ogóle, muzyki (i ich stosunków z obrazem), konstrukcji płaszczyzn narracji, subiektywizacji obiektywizacji opowiadania, czasów filmowych, figur stylistycznych narracji, form montażu innych niż linearna i równoległa, aktorstwa, oświetlenia, koloru, kostiumu, charakteryzacji czy scenografii. A tam, gdzie wykracza poza samo organizowanie akcji na planie – jeśli chodzi o interpunkcję – bardzo trudno się z nim zgodzić. Rezygnuje z wiązania interpunkcji z kwestią czasu, jako typowy przykład interpunkcji z kwestią czasu, jako typowy przykład interpunkcji cytuje scenę z „Ptaków” Hitchcocka, gdy matka biegnie ku zwłokom syna i jest to pokazane w trzech coraz bliższych ujęciach ciała, praktycznie równoczesnych. Gdzież tu przestanek?

Zostańmy więc raczej przy tym, co jest siłą „Gramatyki”, przy drobiazgowej analizie ruchu ekranowego. Jest ona prawie zawsze poparta nie reprodukcjami klatek filmów, tylko czytelnymi szkicami sytuacyjnymi, zajmującymi znaczną część tomu i ułatwiającymi podążanie za radami autora. Cenne, bo bardzo konkretne, są uwagi o sugerowaniu bezstronności obserwacji dzięki ujęciom z góry, o zachowaniu jedności planu w scenach tańca, a zwłaszcza o dynamizowaniu scen przed kulminacją przez wycinanie przerywników i przebitek (np. w „Moście na rzece Kwai” Leana, str. 457), gdzie podliczone są sekundy czy wręcz liczba klatek poszczególnych ujęć. Cenne są również obserwacje nieświadomych (najczęściej!) reakcji widza na decyzje reżysera w kwestii zwiększenia lub zmniejszenia liczby aktorów w kadrze, stosunku aktora idącego do stojącego, czy ukośnego kąta widzenia wózkującej kamery w porównaniu z kątem widzenia prostopadłym. Nawet jeśli recenzent filmu takich rozwiązań nie odnotuje, a widz ich nie zauważy, to ich trafne zastosowanie odciśnie się z pewnością na randze filmu, jako dobrze zrobionego.

Niestety, duża ilość uwag krytycznych dotyczy polskiego tłumaczenia. Niezrozumiałe jest choćby to, że na niektórych rysunkach nie przełożono w ogóle angielskich napisów, ułatwiających odczytanie szkicu. Przeszkadza rozszyfrowaniu konkretnych przykładów, gdy tłumacz zmienia płeć opisywanym aktorom; gdy pisze, że ktoś wchodzi, choć on wjeżdża; gdy odskakuje do kogoś zamiast od kogoś; gdy wyostrzenie oznacza akurat utratę ostrości a plan, zamiast być bliższy czy dalszy jest szerszy, więc nie wiadomo w końcu jaki. W tekście bardziej ogólnikowym takie błędy byłyby mniej widoczne, ale z bardzo konkretnym stylem Arijona kontrastują niepotrzebnie.

 

Miesięcznik kulturalny i.pewu, nr. 41, maj 2008
Palcem po taśmie celuloidowej

Interesujesz się filmem? Marzysz o karierze reżysera, montażysty czy operatora kamery, a nie wiesz jak się zabrać za realizację tych marzeń? Wydawnictwo Wojciech Marzec ma coś specjalnie dla Ciebie.

Na polskim rynku ukazały się dwie książki wprost wymarzone dla osób zainteresowanych kinematografią. To pozycje przeznaczone zarówno dla początkujących jak i dla profesjonalistów. Pierwszą z nich jest „Gramatyka języka filmowego” autorstwa Daniela Arijona – montażysty, który już od lat zajmuje się wykładaniem sztuki filmowej. Książka, do której przez dwanaście lat zbierał materiały, ma w zamierzeniu uzupełnić poważną lukę, jaka przez ostatnie dwie dekady powstała w literaturze filmowej. Bardziej, niż na teorii, skupia się na praktycznych poradach i przekazaniu doświadczeń autora. Czytelnik w profesjonalny, a zarazem bardzo przystępny sposób otrzyma wszelkie informacje i odpowiedzi na pytania, jakie mógłby sobie zadać, trzymając w ręku kamerę. Pozna tajemnice montażu równoległego, wózkowania i interpunkcji filmowej. Autor na wyrazistych przykładach i ponad 1500 ilustracjach przedstawia wszelkie sytuacje typowe i te sprawiające najwięcej problemów. Książka uzyskała rekomendację Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i już została okrzyknięta biblią montażu. Pochlebnych opinii nie szczędzili jej znani przedstawiciele branży filmowej, m.in.: Jerzy Stuhr, Juliusz Machulski i Feliks Falk.

Ada Skowronek

 

Przegląd, Nr 12 (430), 23 marca 2008 roku
Qlturalia, Biblia filmowca

„Pisanie recenzji o dziele Daniela Arijona byłoby nietaktem. Jest to klejnot najwyższej próby. Nie mieści się w żadnej skali ocen, poza zachwytem nad prostotą i przejrzystością!”, powiedział o „Gramatyce.” reżyser Jerzy Antczak, a wydawca przezornie umieścił te słowa na pierwszej okładce. Na ostatniej równie pochlebne opinie wyrażają m.in. Jerzy Stuhr, Juliusz Machulski i Feliks Falk. Z fachowcami nie ma co polemizować, nie ma zresztą powodu. Kompendium, biblia, niezbędnik, fundament filmowej edukacji – można zaryzykować stwierdzenie, że praca Arijona jest dla filmowców tym, czym „Biologia” Villego dla przyszłych lekarzy. Autor rozbiera w niej na czynniki pierwsze składowe filmu, sporo miejsca poświęcając temu, co w dużej mierze decyduje o jego sukcesie, czyli montażowi. I rzeczywiście, jest tu wszystko, począwszy od spraw podstawowych, takich jak typy filmów, rodzaje ujęć, poprzez ruch ekranowy, po montaż wewnątrzkadrowy. Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy na poważnie myślą o zajmowaniu się filmem.

Agata Gogołkiewicz

 

Wprost i kultura

Pozycja klasyczna w światowej literaturze filmowej. Praktyczny, oparty na przykładach, przewodnik po wizualnych technikach narracyjnych, które tworzą język filmowy. Książka, którą Daniel Arijon pisał prawie 12 lat, wypełnia braki w dziedzinie techniki narracji filmowej. Jego zdaniem, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nie pojawiła się pozycja, która wszechstronnie i w dostępny sposób omawiałaby te techniki, a dostępna literatura na ten temat jest albo przestarzała, albo niepełna. Autor książki od 1959 roku pracuje jako montażysta, scenarzysta i reżyser filmowy. Jest też wykładowcą oraz autorem licznych artykułów z dziedziny sztuki filmowej. „To pozycja unikatowa. Wypełnia jakąś ogromną lukę w edukacji filmowej, wprowadzając nas w tajniki najbardziej tajemniczych i trudnych działów filmowej sztuki, jakimi są zdjęcia i montaż” – ocenia Jerzy Stuhr, wybitny aktor i reżyser.

Daniel Arijon od 1959 roku pracuje jako montażysta, scenarzysta i reżyser filmowy. Wykładowca oraz autor licznych artykułów z dziedziny sztuki filmowej.