Książki z zakresu przemysłu filmowego

5 tajników warsztatu filmowego

Autor: Joseph V. Mascelli

Dane o książce

ISBN: 978-83-922604-6-2
Autor: Joseph V. Mascelli
Tłumaczenie: Tomasz Szafrański
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 382
Waga: 601 gramów


Cena:

59,00 

Jedna z najsławniejszych na świecie książek o warsztacie filmowym. Autor przy pomocy setek fotografii i rysunków przedstawia w sposób jasny i zwięzły najważniejsze zasady i techniki opowiadania historii kamerą oraz związane z tym inne aspekty tworzenia filmów.

Wychodząc od pięciu centralnych tematów książki – kąty widzenia kamery, ciągłość wizualna, montaż, zbliżenia, kompozycja kadru – Mascelli krok po kroku prowadzi filmowców przez praktyczny kurs myślenia obrazem.

Książka omawia między innymi:

  • czas i przestrzeń w filmie
  • zasady kompozycji kadru
  • punkt widzenia
  • ustawienie kamery
  • techniki filmowania
  • montaż
  • kierunki ruchu

Arthur C. Miller
trzykrotny laureat Oscara za zdjęcia, mistrz czarno-białej fotografii filmowej, pracował jako autor zdjęć z takim twórcami, jak John Ford, Cecil B. De Mille, Raoul Walsh, Joseph Losey. Był przewodniczącym Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów, redaktorem American Cinematographer Manual, przewodniczącym Komitetu Wydawniczego ASC.

Chociaż sposób robienia filmów zmienił się znacznie od czasu, gdy filmowałem The Perils of Pauline w 1914 roku, niektóre jego aspekty, a w szczególności te związane z opowiadaniem historii, pozostały takie same.

Dzisiejsze filmy mają szybsze tempo, gdyż publiczność stała się bardziej wyrafinowana. Filmy telewizyjne w parę minut wprowadzają postaci, ustanawiają klimat i angażują widza w fabułę. Za dawnych czasów zabierało to cały pierwszy akt. Dzisiejsze sposoby używania kamery w ruchu – a szczególnie kręcenie z powietrza – oraz formaty panoramiczne pozwalają na filmowanie bardzo płynne, przy użyciu mniejszej ilości ujęć. Efekty teatralne są zarzucane na korzyść naturalnego światła i sprawnego opowiadania kamerą.

Tworzenie filmów było całkiem inne w roku 1908, kiedy miałem szczęście w wieku czternastu lat zostać asystentem Freda J. Balshofera, jednego z pierwszych producentów, reżyserów i operatorów filmowych. Balshofer stworzył wiele technik operatorskich, które stały się standardem (np. pilnowanie kierunków spojrzeń). Rok później zacząłem pracować u boku Edwina S. Portera, który w roku 1903 nakręcił pierwszy film opowiadający historię – Wielki napad na pociąg. Dla ówczesnej publiczności takie filmy były bardzo podobne do sztuk teatralnych, gdyż rozgrywały się płynnie na ich oczach, czego nie można było powiedzieć o serii animowanych zdjęć będących do tej pory odpowiednikiem filmu.

Ten rok [1965] jest pięćdziesiątą rocznicą powstania Narodzin narodu, wyprodukowanego i wyreżyserowanego przez D.W. Griffitha, ojca „Gramatyki języka filmowego”.

Jednak pomimo wpływu, jaki ci i inni pionierzy (oraz wielu innych znakomitych operatorów i reżyserów dawnych i współczesnych) wywierają na dzisiejszych twórców filmowych, żaden z mistrzów naszej sztuki nie napisał jeszcze jasno i wyraźnie jak należy używać kamery do opowiadania historii. Jedynym sposobem na nauczenie się tego było odbyć praktykę pod opieką kompetentnego nauczyciela lub analizować filmy, próbując odkryć, jak zostały zrobione.

O ile wiem, niniejsza książka jest pierwszą pozycją, która podejmuje się przekucia tajników robienia filmów w praktyczne wskazówki. Moim zdaniem nikt nie nadaje się do tego lepiej niż Joe Mascelli. Mascelli jest rzadkim fenomenem. Łączy w sobie wielkie doświadczenie pracującego w branży operatora (tworzącego filmy zarówno do kina, jak i dla telewizji) z ogromną wiedzą na temat wszystkich etapów produkcji filmowej oraz pragnieniem nauczania i inspirowania. Jest znawcą historii kina – a zwłaszcza sztuki operatorskiej – który badał, studiował i analizował prace wielkich operatorów, począwszy od Billy’ego Bitzera, a skończywszy na Leonie Shamroyu. Ma niezwykłą zdolność wyjaśniania technik operatorskich tym, dla których produkcja filmowa jest zagadką.

Uważam, że ta książka będzie bardzo cenna dla operatorów dopiero zdobywających doświadczenie i dla studentów szkół filmowych. Zrozumienie zasad zawartych w tym tomie pozwoli Czytelnikowi wyobrazić sobie historię w sposób umożliwiający jej filmowe opowiedzenie, a to przecież właśnie siła wyobraźni decyduje o wielkości operatora. Czytanie Pięciu tajników warsztatu filmowego było dla mnie zarówno interesujące, jak i skłaniające do refleksji. Mam nadzieję, że książka ta będzie dla Was równie stymulująca i pouczająca, jak dla mnie.

 

Tomasz Szafrański
reżyser i scenarzysta, absolwent Wydziału Radia i Telewizji im. K. Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego. Twórca takich filmów jak „Koniec wojny” [r. 2003], „Droga do szczęścia” [r. 2004], „Diabeł” [r. 2005], nagradzanych na licznych festiwalach. Współautor scenariusza „Cudowna melina”, adaptacji sławnej powieści Kazimierza Orłosia. Laureat Specjalnej Nagrody HBO na polskiej edycji konkursu Hartley-Merrill za scenariusz „Przestrzenie nieba” [r. 2007]. Autor pracy o komediowości w filmach Roberta Zemeckisa.

Pięć tajników warsztatu filmowego a edukacja filmowa

Joseph V. Mascelli rozpoczął karierę operatora filmowego podczas drugiej wojny światowej, kręcąc filmy na potrzeby armii amerykańskiej. Nadejście pokoju nie zmniejszyło popytu na jego usługi – wkrótce został między innymi autorem zdjęć lotniczych przy pierwszym teście bomby atomowej na atolu Bikini. Z upływem lat zdobywał doświadczenie jako operator na różnych polach, także w telewizji i w filmach fabularnych, które bardzo wzbogacał swą wrażliwością wizualną i profesjonalizmem. W międzyczasie napisał jedną książkę. Jej tytuł brzmiał Pięć tajników warsztatu filmowego. Dzięki niej przeszedł do historii.

Dzieło Mascelliego jest po latach uważane za klasyczny podręcznik rzemiosła operatorskiego. Po raz pierwszy zostało wydane w roku 1965. Niewiele książek „starej szkoły” jest dziś traktowanych z podobnym szacunkiem. Obok Mascelliego wymienić tu można trylogię Stanisławskiego, „The Art of Dramatic Writing Lajosa Egri”, „Technikę montażu filmowego” Karela Reicha i Gavina Millera, „The Art of Film Ernesta Lindgrena”, „Painting with Light” Johna Altona oraz „On Directing” Harolda Clurmana (nie wspominając o Poetyce Arystotelesa oraz wskazówkach Szekspira dla aktora zamieszczonych w Hamlecie). Każda z tych pozycji była pionierska.

Czerpiąc ze swojego doświadczenia operatora obrazu i analizując pracę innych twórców fabularnych i dokumentalnych Joseph Mascelli zebrał w „5 tajnikach warsztatu filmowego” wskazówki, dzięki którym scenariusz można przełożyć na ekran w sposób jak najciekawszy, zrozumiały dla widza i atrakcyjny wizualnie. Ponieważ była to pierwsza równie obszerna pozycja tego typu, Mascelli chciał zadbać, by nawet osoby nie związane w filmem mogły z niej skorzystać. Napisał ją więc w sposób pragmatyczny, ilustrując obficie zdjęciami i rysunkami, a ważniejsze rzeczy tłumacząc po kilka razy. Unikał też zagłębiania się w szczegóły technologiczne, poprzestając na drobiazgowym wyjaśnianiu technik filmowych i myślenia obrazem.

Patrząc na dzieło Mascelliego po tych czterdziestu latach, które upłynęły odkąd złożył maszynopis w wydawnictwie, można zadać sobie pytanie, czy ten klasyk spełni oczekiwania dzisiejszych czytelników. Czyż język filmowy nie zmienił się na tyle, że wiele z opisanych tu reguł straciło na aktualności? Prawdą jest, że od czasów Mascelliego kino ewoluowało. Pojawiła się francuska Nowa Fala, rozkwitło cinema verite, Hollywood lat siedemdziesiątych wzięli we władanie movie brats, a w latach dziewięćdziesiątych głowę uniosła duńska Dogma, z okiem przytkniętym do wizjera kamery cyfrowej. Jednak zauważyć należy, że pomimo rozwoju języka filmowego, wykwitu form amatorskich i obecnej niezbyt wyszukanej mody na filmy tworzone wbrew zasadom opowiadania historii, wypromowanej przez twórców w rodzaju Quentina Tarantino, Davida Lyncha czy Larsa von Triera, współczesne kino profesjonalne jest mocno wsparte na klasycznych zasadach zebranych w niniejszej książce.

Osobą, która wywarła najsilniejszy wpływ na dzisiejszy język filmowy jest Steven Spielberg. Pojawił się w czasie, gdy kino amerykańskie, od lat wyznaczające kierunek rozwoju filmu na świecie, przeżywało ogromny kryzys. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w okresie największej świetności Spielberga, jego dzieła były tak uderzającym zjawiskiem i wygenerowały takie wpływy kasowe, że spowodowało to falę naśladownictwa jego stylu i zmieniło nieodwracalnie oblicze srebrnego ekranu.

Paradoksalnie, nowatorstwo Stevena Spielberga polegało na znalezieniu świeżego spojrzenia na klasyczne sposoby opowiadania historii w kinie. Metoda filmowania słynącego z rzadko spotykanej pamięci wizualnej reżysera nie jest niczym nowym. W sensie obrazu i inscenizacji jest bliska Ingmarowi Bergmanowi, którego Spielberg bardzo ceni, oraz łączy styl największych nowatorów kina, Orsona Wellesa i Walta Disneya z epickością Davida Leana.

Spielberg jest dowodem na to, jak ciągle żywe są narzędzia operatorskie przez wielu uważane dzisiaj za przestarzałe. Jego dopracowany w połowie lat siedemdziesiątych styl zarzucił prawie całkowicie używanie zoomu, który nie dorównuje szlachetności kamery poruszającej się na wózku. Spowodowało to, że transfokator, święcący triumfy w latach sześćdziesiątych i pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, w erze postspielbergowskiej został w dużej mierze wyeliminowany z kina głównego nurtu. Jednak w 2005 roku sam Spielberg zadał kłam poglądom, że zoom jest „brzydki”, robiąc utrzymane w duchu obrazów z lat siedemdziesiątych Monachium, w którym z niezwykłą pomysłowością łączył zoom z jazdą i inscenizacją aktorów.

Wszystko, co kiedykolwiek zostało w kinie wymyślone – i co Joseph Mascelli z taką skrupulatnością opisał w „5 tajnikach warsztatu filmowego” – może być wykorzystane przez współczesnego reżysera i operatora przy odrobinie wyobraźni i odwagi. Głównym kryterium powinno być to, czy dane narzędzie nadaje się do opowiadanej historii. W swojej książce Mascelli akcentuje to przez cały czas, z uporczywością, która wskazuje, że ma to wagę szczególną. I rzeczywiście, z wszystkich opisanych tu rzeczy, zasada, że każdy aspekt tworzenia filmu powinien być podporządkowany jego treści, jest dziś szczególnie aktualna. Każdy reżyser staje w którymś momencie przed wyborem, czy w swoim dziele może zacząć folgować swoim fantazjom, czy raczej poświęcić się żmudnemu prowadzeniu historii krok po kroku, scena po scenie, z zachowaniem logicznej ciągłości przyczyny i skutku, wyrzucając z filmu wszystko, co zbędne.

Książka „5 tajników warsztatu filmowego” była jedną z tych pozycji, od których zaczął się okres samodzielnej edukacji filmowej w Stanach Zjednoczonych. Udało jej się dotrzeć poza szeregi osób tworzących filmy i zaczęła być popularna wśród zwykłych czytelników i widzów, ciekawych, na czym to polega. Z każdym rokiem wzrastał popyt na książki z różnych dziedzin rzemiosła filmowego, owocując pojawieniem się bogatej, znakomitej literatury na ten temat (żeby wymienić chociażby Lewa Huntera, Syda Fielda, Lindę Seger, Roberta McKee, Davida Mameta, Williama Goldmana, Tony’ego Barra, Michaela Shurtleffa, Davida Balla, Gila Bettmana, Stevena Katza, Judith Weston, rozliczne opracowania arystotelewskiej Poetyki na potrzeby filmu, adaptacje dzieł Campbella, Bettleheima, Stanisławskiego, Georgesa Polti, nawet Sztuki wojny Suna Tzu i wiele innych). Wszystkie te skarby są dzisiaj dostępne każdemu, kto tylko zechce po nie sięgnąć.

Jednak w Polsce ciągle jeszcze książka jako narzędzie zdobywania wiedzy filmowej jest traktowana z podejrzliwością. Wiąże się to z niekwestionowaną rolą i tradycją szkół filmowych i teatralnych w Polsce oraz ich ogromną popularnością. Studiowanie literatury filmowej jest jednak dobrą podporą dla tej najbardziej uznanej ścieżki edukacji. Wymaga to oczywiście pewnej odporności na tak często spotykany „drukowstręt”, ale bycie reżyserem, aktorem czy operatorem wymaga poświęceń. Niektórych rzeczy można do pewnego stopnia nauczyć się poprzez oglądanie i analizę filmów – jednak nic to nie pomoże w zrozumieniu, na czym tak naprawdę polega reżyseria czy właśnie praca z aktorem. Powód jest taki, że filmy ukazują już rezultat, a reżyseria aktora polega na kierowaniu jego uwagi nie na rezultat, lecz na proces. Obejrzenie w filmie aktora, który wydaje się coś przeżywać, sugeruje, że aktorów należy reżyserować przez emocje lub próby wzbudzania w nich uczuć. Jest to oczywiście dużym błędem. Aktorów powinno się prowadzić przez działania i cel, zwracając szczególną uwagę, by słuchali partnera i nie tracili z nim kontaktu.

Prawideł rządzących tworzeniem filmów można nauczyć się albo od dobrego reżysera, albo z odpowiedniej literatury. Prawdopodobnie nie ma nic cenniejszego niż kontakt z osobą, która naprawdę zna się na rzemiośle filmowym i jest w stanie cząstkę tej wiedzy przekazać. Miałem przyjemność doświadczyć czegoś takiego podczas rozmowy z Johnem Badhamem. Jednak zwykle znalezienie dobrej książki jest łatwiejsze, a wiedza w niej zawarta równie fascynująca.

W tym momencie zapewne większość Czytelników oświadczy, że przecież każdy wie, że robienia filmów można nauczyć się w tylko jeden sposób – robiąc filmy. Owszem, każdy o tym wie i jest to jeden z najczęściej powtarzanych, przyjemnych dla ucha frazesów, który swoją długowieczność zawdzięcza chyba temu, iż jest tak wygodny, jak nieprawdziwy. Wszędzie wokół mamy reżyserów, którzy robią filmy bez przerwy, czasami nawet od wielu lat, i wciąż tego nie potrafią. Natomiast „Śmiertelnie proste” braci Coen jest zrealizowane na poziomie technicznym wydającym się sugerować lata spędzone za kamerą – a jest to ich debiut. Drugi film Paula Thomasa Andersona „Boogie Nights” dorównuje sprawnością warsztatową i reżyserską najlepszym filmom Martina Scorsese (a pierwszemu – „Cigarettes And Coffee” niewiele do tego brakowało). Nie trzeba tu nawet wspominać o „Obywatelu Kane” czy „Kto się boi Wirginii Wolf”.

Edukacja, tak filmowa, jak i każda inna, zaczyna się od książki. Dopiero po nabyciu wiedzy teoretycznej można mieć szansę nauczenia się czegoś przez praktykę. W Polsce ciągle jeszcze nie ma nawyku samodzielnego zdobywania wiedzy. David Mamet pisał niegdyś o „pokoleniu, które do końca życia chce zostać w szkole”. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że od lat mamy takie pokolenie w naszej branży filmowej. Mentalność szkolna, polegająca na kontynuowaniu szlaku wyznaczonego przez nauczycieli, mentorów i opiekunów, za których plecami można się schować, gdy coś pójdzie nie tak, daje poczucie bezpieczeństwa, ale wiąże się z ryzykiem tworzenia filmów na poziomie etiud studenckich.

Twórca filmowy nie powinien nigdy dążyć do stanu wygody i bezpieczeństwa. Ryzyko jest z filmem nieodłącznie związane. Asekuranctwo prowadzi do zatracenia kreatywności. Nabywanie prawdziwej wiedzy, w dużej mierze dzięki książkom, jest jedynym sposobem, by móc powiedzieć sobie, że ma się odwagę stanąć na własnych nogach i zrobić coś po swojemu, z pełną świadomością podejmowanego ryzyka i smakiem ewentualnego sukcesu lub porażki. Wierzę, że tędy prowadzi droga do realizacji dobrych filmów. Mam nadzieję, że książka Josepha Mascelliego będzie w tej podróży pomocna i ułatwi początkującym twórcom zmierzenie się z wielką przygodą kina.

 

Najtrudniejszą sztuką filmową jest… opowiedzieć prostą historię. Książka, która uczy, jak – po prostu – robić ciekawe filmy, powinna być obowiązkową lekturą nie tylko operatora, ale każdego twórcy filmowego.
Jacek Bromski – reżyser, scenarzysta, producent

Absolutnie klasyczna książka! Podstawowe zasady języka filmowego były, są i będą takie same. Dopiero kiedy je znamy możemy je mieszać lub świadomie łamać. I nie ma znaczenia czy przed kamerą stoi żywy człowiek czy komputerowy dinozaur – 5 tajników warsztatu filmowego zawsze obowiązują.
Maciej Ślesicki, Warszawska Szkoła Filmowa

Podręczniki filmowe odgrywają dużą rolę w procesie kształcenia i doskonalenia umiejętności przyszłych i obecnych filmowców.
Agnieszka Odorowicz – Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w latach 2005-2015

Polecam tę książkę przyszłym i obecnym twórcom. Warto ją mieć w swojej filmowej domowej bibliotece, by korzystając z niej konfrontować własne pomysły.
prof. Jerzy Woźniak – operator, reżyser, Rektor PWSFTViT im. Leona Schillera w Łodzi w latach 2002-2008

Książka Mascelliego jest i długo pozostanie dziełem wyjątkowym. Od niej zaczął się okres samodzielnej edukacji filmowej w Stanach. Dla osoby takiej jak ja, czyli samouka są trzy sposoby zgłębiania tajników warsztatu: robienie filmów, asystowanie najlepszym w branży, ale wszystko i tak zaczyna się od książek. Mascelli odważa i zachęca do poszukiwań, namawia do łamania reguł, ale pod warunkiem, że najpierw dobrze je poznamy. Przypomina, że film to przede wszystkim obraz, że każdy świadomy i odpowiedzialny reżyser musi mieć wizję, ale przede wszystkim znajomość filmowego rzemiosła. Warto wracać do wykładu Mascelliego, zwłaszcza gdy z jakiś względów czujemy się niepewni, zagubieni, bezradni wobec materii kina. Ta książka uspokoi, pomoże uporządkować nasze pomysły, może być inspiracją do własnych pewniejszych poszukiwań. Bardziej nerwowi reżyserzy powinni trzymać ją na szafce nocnej przy łóżku… Wielka lekcja pokory i optymizmu.
Joanna Kos-Krauze, scenarzysta, reżyser

W komedii Moliera „Mieszczanin szlachcicem” pan Jourdain odkrywa, że przez całe życie mówił prozą. Podobne zaskoczenie może czekać czytelników, filmowców i nie-filmowców, „5 tajników warsztatu filmowego. Joseph V. Mascelli odsłania z pozoru oczywiste elementy kinematograficznego fachu. Nazywa je po imieniu, rozkłada na czynniki pierwsze i analizuje ich znaczenie w filmie. Intuicję zamienia na konkret. Wątpliwości na pewność. Teorię popiera doświadczeniem. Niektórzy zapytają: jakie znaczenie ma dziś książka napisana 40 lat temu? Język filmu ciągle się zmienia, filmowcy sięgają po nowe środki wyrazu, jeszcze nowsze narzędzia. Odpowiem: wiedza zawarta w „5 tajnikach…” Mascelli’ego jest niezmiennie aktualna. Jak to sprawdzić? Przeczytać książkę i pójść do kina.
Maciej Starczewski, dziennikarz TVN24, reżyser

Na planie zdjęciowym operator pracuje intuicyjnie. Podejmuje szybkie decyzje dotyczące scenografii, inscenizacji i światła. Dzięki literaturze filmowej związanej z warsztatem spoglądam innym okiem na te same znane mi z praktyki zagadnienia. Niniejszy podręcznik mimo swojego wieku nie stracił na aktualności i może być polecany jako źródło wiedzy dla początkujących filmowców a doświadczeni twórcy mogą dzięki niemu odświeżyć spojrzenie na swoją pracę.
Artur Żurawski, operator obrazu

…genialny podręcznik Josepha V. Mascelliego „5 tajników warsztatu filmowego” – dzieło równie ważne dla filmowców, co 365 obiadów na każdy dzień roku dla kucharzy lub 2 pozycje seksualne na całe życie dla religijnie zaangażowanych.
Andrzej Saramonowicz, Film nr 10.2007

Podawane przez Mascellego recepty i przykłady mogą znacznie przyspieszyć pracę operatorów filmowych.
Wojciech Jagiełło, Film & TV Kamera

 

Film & TV Kamera, marzec-maj 1/2008
Jak (mądrze) łamać zasady?

Pierwsze wydanie książki Josepha V. Mascellego „5 tajników warsztatu filmowego” ukazało się w USA ponad czterdzieści lat temu – w 1965 roku. Zaczynając lekturę z tą świadomością, można mieć obawy, na ile aktualna jest zawarta w książce wiedza. Na szczęście – dzięki koncentracji autora na absolutnych podstawach warsztatu operatora filmowego, z pominięciem ówczesnych rozwiązań technologicznych, książka prawdopodobnie jeszcze przez dziesięciolecia będzie aktualnym zbiorem zasad, charakterystycznych co prawda dla kina amerykańskiego (co autor podkreśla), jednak niezwykle przydatnych na wstępnym etapie nauki każdego filmowca. Istotny wpływ na to mają również uzupełnienia, wprowadzone zarówno przez autora, jak i wydawców – w obecnym wydaniu pojawiają się nawet wzmianki o telefonach komórkowych! Jednak podstawowa siła książki Mascellego leży gdzie indziej. Jest nią całkowite skupienie na rzemiośle oraz wynikającej z tego chęci jak najlepszej systematyzacji terminów i pojęć oraz praktycznej analizy elementów składających się, według niego, na dobry obraz. Elementy te, szumnie nazwane w tytule tajnikami, to według autora: kąty widzenia kamery, ciągłość wizualna, montaż, zbliżenia oraz kompozycja kadru. Wybór może wydawać się subiektywny lub niepełny, ale jeżeli przez się zastanowić – obejmuje absolutne podstawy warsztatu filmowego. Każdy z powyższych elementów został w książce zanalizowany w oparciu o praktyczną wiedzę autora, będącego operatorem wielu produkcji fabularnych i dokumentalnych. Mascelli, opisując kolejne elementy, stara się wyjść od dobrze znanych zasad i podjąć próbę zrozumienia tworzących je mechanizmów lub też – poprzez łączenie poszczególnych intuicyjnych czasem zachowań, doprowadzić do uogólnienia, mogącego służyć za punkt odniesienia w dalszej pracy. Trzeba przyznać, że w wielu przypadkach podawane przez niego recepty i przykłady mogą znacznie przyspieszyć pracę operatorów filmowych, pracujących przy realizacji standardowych zadań. Jednocześnie, stosowana przez autora metoda analizy przyczyn skuteczności niektórych rozwiązań wizualnych lub narracyjnych, pozwala w wielu przypadkach na bardzo świadome określenie najciekawszych metod odchodzenia od przyjętych schematów działania. Przykładem może być krótka analiza standardowej procedury zmiany ustawienia kamery i obiektywu w każdym kolejnym ujęciu podczas realizacji dokumentalnej. Po szczególnym opisie powodów, dla których trzymanie się tej zasady ułatwia pracę w „warunkach niekontrolowanych”, autor nie omieszka przypomnieć, że każdą zasadę należy stosować z umiarem, pamiętając o tym, że w określonych sytuacjach najciekawsze rezultaty może przynieść jej złamanie – co ilustruje przykładami. Elementem istotnym z punktu widzenia wartości edukacyjnych jest również zaakceptowanie komplementarności pracy operatora względem montażysty. W wielu miejscach autor poddaje analizie metody obrazowania właśnie pod kątem dalszych możliwości edukacyjnych, co znacznie poszerza spojrzenie na proces powstawania filmu, akcentując odpowiednio rolę montażysty w procesie kreacji filmowej. Mascelli kieruje swój podręcznik do operatorów filmowych i jest to oczywiście grupa, która ma największy kontakt z technikami tam zawartymi. Jednocześnie dla większości z nich będzie stanowić prawdopodobnie zapis zbyt podstawowy, by mógł być interesujący. Polecałbym jednak „5 tajników warsztatu filmowego” pozostałym grupom zawodowym – mam na myśli szczególnie reżyserów oraz montażystów, chcących zapoznać się z prawidłami rządzącymi narracją wizualną oraz sposobami poprawnego obrazowania.

Wojciech Jagiełło

 

Film, październik (10) 2007
„W czterysta stron do Oscara”

W „Pół serio”, debiutanckim filmie, który niżej podpisany popełnił z Tomkiem Koneckim i Tomkiem Madejskim, pada kwestia: „Quentin Tarantino też nie ma szkoły i jakoś sobie radzi!”. Zdanie to zostaje przywołane z dwóch powodów: po pierwsze, idealnie pasuje jako motto do książki „5 tajników warsztatu filmowego”, która może teoretycznie pomóc laikowi w przeistoczeniu się w profesjonalnego twórcę filmowego. Po drugie – Pół serio pokazuje, że takie przeistoczenie możliwe jest także w praktyce: oto dwaj twórcy bez szkół filmowych (Konecki & Saramonowicz) wysyłają swój film na festiwal do Gdyni, dostają sporo nagród, a kilka lat później ich Testosteron staje się największym hitem w kraju.

Połechtanie własnej próżności jest tylko jednym z powodów, dla których o tym wspominam. Znacznie ważniejszym – z punktu widzenia czytelnika „Filmu” – jest pojawiająca się w tej chwili, mam nadzieję, konstatacja, że skoro oni – tak skąpo obdarzeni zdolnościami – mogli, mogę i ja. Owszem, drogi Czytelniku, możesz, a będzie Ci o tyle łatwiej, niż nam, że masz dziś, oprócz własnego niewątpliwego talentu – do dyspozycji wspomniany już genialny podręcznik Josepha V. Mascelliego „5 tajników warsztatu filmowego” – dzieło równie ważne dla filmowców, co 365 obiadów na każdy dzień roku dla kucharzy lub 2 pozycje seksualne na całe życie dla religijnie zaangażowanych.

Wymieńmy owe pięć tajników: 1. Kąty widzenia kamery; 2. Ciągłość wizualna; 3. Montaż; 4. Zbliżenia; 5. Kompozycja kadru. Niecałe 400 stron – tylko tyle dzieli Cię od Oscara, a przynajmniej od pewności, że wiesz więcej o filmie, niż wszyscy polscy krytycy filmowi razem wzięci. Warto się zdobyć na ten wysiłek, tym bardziej, że podręcznik Mascelliego napisany jest naprawdę w sposób klarowny i przystępny. To się czyta jak najlepszą powieść, a w finale satysfakcja jest znacznie większa. Od tego momentu spojrzysz bowiem na każdy film świadomym okiem i już nikt nigdy Ci nie wmówi, że np. półzbliżenie to niedokończony akt płciowy bohaterów, bo będziesz wiedzieć, że tak określa się kadr pokazujący postać od splotu pacierzowego do czubka głowy, z odrobiną powietrza nad głową.

A z praktycznego punktu widzenia powiem, że dla początkującego filmowca najcenniejsze w tej książce są rysunki, jak ustawiać kamerę w najróżniejszych wariantach (więcej niż dwóch bohaterów, bohaterowie w ruchu itp.), by to, co robimy, było ciągle filmem fabularnym, a nie spontanicznym wygłupem grupki znajomych. Z tych rysunków naprawdę można dowiedzieć się najwięcej, co podaję pod rozwagę tym z Państwa, którym marzy się Oscar, a nie są w czytaniu najmocniejsi.

Andrzej Saramonowicz

Joseph V. Mascelli wszechstronny operator filmowy, autor zdjęć do filmów kinowych, dokumentalnych, szkoleniowych, telewizyjnych, reklam, seriali, kronik filmowych. Publikował artykuły o warsztacie operatorskim w magazynach fotograficznych i pismach branżowych, był redaktorem American Cinematographer Manual, wykładał na temat sztuki operatora na Uniwersytecie Loyola w Los Angeles.